NIEŚMIERTELNOŚĆ
ELEKTROMAGNETYCZNA TEORIA ŻYCIA WIECZNEGO
Nieśmiertelność człowieka czyli życie wieczne w postaci elektromagnetycznej - trwałej i świadomej struktury
Obecnie już, z czysto fizycznego punktu widzenia, nie tylko na podstawie wiary,
można śmiało powiedzieć, że śmierci nie ma żyjemy wiecznie! Jeżeli tylko
przyjmiemy, jako znaną i unaną prawdę fizyczną, że nic z niczego nie powstało i
nic się w nic nie obróci. Z pracy pt. „Biologia światła” znanego biofizyka
teoretyka Fritza Alberta Poppa, jasno wynika, że w DNA działa laser
biologiczny. Fakt ten w wielu laboratoriach i ośrodkach naukowych na świecie
został udowodniony - dokładnie opisuje to Fritz Albert Popp cytując wyniki prac
różnych wybitnych fizyków i biologów. Fritz Albert Popp w swojej książce pisze
między innymi” Hipotezę istnienia lasera biologicznego jako pierwszy wysunął
polski biolog teoretyk ks. prof. Katolickiwego Uniwersytetu Lubelskiego
Włdzimierz Sedlak. Od dawna już wiadomo, że masa i energia, to dwie formy
istnienia świata i nie trzeba udowadniać, iż jedna forma przechodzi w drugą. Energia
pola elektromagnetycznego, jest tak samo dobrym tworzywem jak inne formy
energomaterii, a można nawet śmiało powiedzieć, że jest ona bardziej
„uszlachetniona i zorganizowana”. Wystarczy wziąć pod uwagę telewizor, czy też
radio, aby się o tym przekonać. Cóż, bowiem stanowi istotę odbiorników i
nadajników radiowo telewizyjnych? One same są przecież martwe. Każdy myślący
człowiek może zauważyć, że dopiero fala elektromagnetyczna ożywia je i można
powiedzieć, że stanowi ich istotę. Bez tej elektromagnetycznej organizacji,
praktycznie niewidzialnej dla człowieka, przedmioty te są martwe tak samo, jak
martwe jest nasze ciało bez najprawdopodobniej elektromagnetycznej duszy,
indukującej prądy czynnościowe organizmu. Myślę, że większość ludzi intuicyjnie
rozumie istotę problemu. Intuicja, natchnienie, objawienie, telepatia i
jasnowidztwo, można przypuszczać, że będą wkrótce najważniejszymi i
najpewniejszymi drogami poznania, a nie mózg i myślenie, jak większości ludziom
się to obecnie jeszcze wydaje. Obowiązuje w tym przypadku także, jak widać,
powszechne prawo przekory, które mogliśmy zrozumieć również na drodze naukowego
poznania [4], [5]. Zarozumialstwo i pycha przeciętnego „naukowca” są jednak
śmieszne, jeśli weźmie się pod uwagę jego możliwości poznawcze. Za pomocą jakże
bowiem ograniczonych fizycznie swoich zmysłów, poznaje on otaczający świat,
potrafi jednak być, często do przesady, dumny ze swego poznania. Jednakże
często człowiek nadmiernie ufa swojemu wzrokowi, słuchowi, dotykowi smakowi i
powonieniu, a zapomina o najważniejszej drodze poznania - intuicji mało tego,
często nawet z niej szydzi. Uwidacznia się w tym przypadku wyraźnie piękno
prawa przekory. Oczywistym jest, że żaden z wymienionych zmysłów nie może
człowieka doprowadzić do całkowitej prawdy - tzn. poznania otaczającego świata
i siebie. Takim, jakim jest - w istocie zarówno świat, jak i człowiek poznający
ten świat. Oko ludzkie np. dostrzega niewielki jedynie zakres fal
elektromagnetycznych tj. od 0,38 do 0,78 m m(1mm
= 10-6 m). Zakres, fal elektromagnetycznych, które odbiera człowiek
wzrokiem wynosi zaledwie (Dl=
0,4 m m = 4. 10-7 m).
Fizyczne przyrządy pomiarowe, natomiast zdolne są do pomiarów co najmniej w
zakresie od 0.3 .10-8 m do 3.109 m tj. (Dl= 1017 m). Podobnie jest i z uchem ludzkim,
które słyszy częstotliwości od 16 do 20.000 Hz (zwierzęta nawet często lepiej
słyszą od człowieka np. pies słyszy do 40.000Hz) tj. Df =20.000 Hz, a według Fritza Alberta Poppa, który
popierając rozważania Fröhlicha przyjął za nim, że zakres fal akustycznych
występujących w przyrodzie wynosi ok. 1011 Hz. Podobnie jest ze
smakiem dotykiem i powonieniem. Wróćmy do fal elektromagnetycznych. Na początku
należałoby się zastanowić jakiego typu organizacja zawarta jest w fali
elektromagnetycznej przesyłanej przez stacje telewizyjne i radiowe, a odbierane
przez nasze odbiorniki? Pomijając szczegóły powszechnie w technice znane, można
powiedzieć, że każdy punkt obrazu oglądanego na naszych telewizyjnych ekranach
nie jest przypadkowy. Zmienia się on szybciej lub wolniej zarówno pod względem
barwy jak i natężenia światła (luminancji). Obraz przesyłany jest punkt po
punkcie, linia po linii i odbierany w sposób zorganizowany i zsynchronizowany z
aktualnymi zmianami pozycji obiektu znajdującego się przed kamerami telewizyjnymi
w chwili nadawania obrazu. Mamy tu, zatem, do czynienia z precyzyjną
organizacją zmian w czasie i przestrzeni. Co dzieje się np. z naszym organizmem
wówczas, gdy funkcjonuje on jeszcze w formie materialnej? Otóż, przepływające
przez nasze nerwy prądy czynnościowe bez przerwy, od chwili urodzenia aż do
„śmierci”, też zorganizowane są, w pewnym sensie, podobnie jak przepływy prądów
np. w komputerze. Przebiegi te zmieniają się zarówno w czasie wysiłku
fizycznego, przeżyć emocjonalnych jak i podczas pracy umysłowej. Fale beta np.
(od 18 do 32 Hz) towarzyszą myśleniu. U człowieka śpiącego dominują fale (alfa
ok. 10,5 Hz). Według Winera są one bardzo istotne dla procesów życiowych, m.
in. odpowiedzialne są za stan podświadomości. (Częstotliwości fal delta i theta
2 i 6 Hz - występują przy guzie mózgu i epilepsji). Przy przechodzeniu naszego
organizmu ze stanu funkcjonowania w formie cielesnej do
duchowo-elektromagnetycznej następuje kolejno zanik prądów czynnościowych w
czasie; (przy czym wiadomo, że jeśli prąd płynie o zmiennym przebiegu w czasie
powstaje odpowiednio zmodulowana fala elektromagnetyczna). Tworzy ona wraz z
promieniowaniem spójnym (laserem biologicznym) generowanym przez DNA,
odpowiednio zorganizowaną i trwałą strukturę czasowo-przestrzenną, która, staje
się, być może, holograficzną fotografią obiektu żywego. W czasie tzw. umierania
czyli przechodzenia organizmu żywego w stan doskonalszy, wyłączane są kolejno
poszczególne organy i tworzą się nieznane nam jeszcze, o których można
powiedzieć nie tylko z intuicyjną pewnością, trwałe struktury
elektromagnetyczne świadome swego istnienia (nic bowiem w przyrodzie nie
ginie). Fakt ten wynika z zasady zachowania informacji ogłoszonej już w 1983
roku [7]. Gdyby bowiem zasada taka nie obowiązywała nie mogłaby być spełniona
II zasada termodynamiki, która w istocie stanowi, wraz z powszechnie
obowiązującą zasadą przekory, podstawę funkcjonowania całej przyrody. Człowiek
w czasie całego swojego cielesnego życia programuje swoją elektromagnetyczną
strukturę życia wiecznego i uzyskuje prawdopodobnie taką jej postać jaką sobie
zbudował swoimi czynami, myślami i uczuciami. Dlatego powinien o tym pamiętać i
żyć, tak aby póżniej nie musiał żałować. Samym umysłem, który nie jest przecież
doskonałym nie możemy dokładnie przewidzieć szczegółów. Wiadomo jedynie, iż
serce nasze pracując wytwarza prądy czynnościowe o innym kształcie niż myślący
mózg i pracujące mięśnie. Informacja zawarta jest jak, sama nazwa wskazuje, w
kształcie lub inaczej formie, stąd nazwa informacja - (in forma). Nośnikiem
informacji może być jedynie substancja materialna lub energetyczno- polowa. Bez
nośnika energomaterialnego nie może być bowiem przekazywana ani magazynowana
żadna informacja. Informacja sama w sobie nie istnieje i istnieć nie może. Może
się ona tylko błędnie „rodzić” w umysłach poetów i filozofów oderwanych od
życia i przyrody. W tym przypadku jednak również informacja „zrodzona” w
mózgach ludzkich, o których mowa wyżej, posiada nośnik. Nośnikiem tym są mózgi,
gdyby ich nie było nie byłoby również informacji, która mogłaby być od mózgu
oddzielona i niezależnie od niego egzystować. Wiadomo z doświadczenia, że pole
elektromagnetyczne na pewno istnieje. Przekonać się o tym można codziennie
posługując się radiem i telewizją. My sami również jesteśmy żywymi obiektami
materialnymi, zbudowanymi w pewnym sensie z pola elektromagnetycznego o
odpowiednio dużej gęstości. Aby zrozumieć istotę nie tylko życia doczesnego –
biologicznego, ale i życia wiecznego w doskonalszej postaci elektromagnetycznej
– duchowej, należy spróbować odpowiedzieć na pytanie: jaka jest nadrzędna, w
stosunku do znanych praw fizyki, zasada optymalizacji, która dotyczy tylko
układów biologicznych, powodując, że z nieskończonej liczby różnorodnych
możliwych struktur powstały właśnie takie, które określamy jako „istoty żywe”
oraz czy i jaka istnieje fizyczna możliwość przekształcenia tych istot z formy
biologiczno chemicznej w inną postać np. elektromagnetyczną. Opierając się na
koncepcji biofotonów można sądzić, że szukanie początku ewolucji biologicznej w
„czystej chemii” nie jest słuszne, jak pisze Fritz Albert Popp w swojej pracy.
Reakcje chemiczne są bowiem wywołane przez dobrze fizycznie zdefiniowane
sprzężenia elektromagnetyczne (np. związane z elektronami walencyjnymi). Wszystkie
fizyczne dane wskazują na to, że materia żywa dysponuje „logiką kwantową”, co
umożliwia jej optymalne wykorzystanie „informacyjnych” impulsów z otoczenia do
własnej stabilizacji i wydobycia się z bezładu. Sama materia stanowi więc
logiczne następstwo informacji dopływającej nieprzerwanie z Wszechświata i
Ziemi w postaci spójnego światła, albo inaczej od Boga Stworzyciela Nieba i
Ziemi (jak głosi Biblia i inne Księgi Święte). Materia biologiczna wrasta
dynamicznie w pole elektromagnetyczne, przy czym w wyniku sprzężenia pola i
materii powstają stany spójne (w ściśle fizycznym znaczeniu tego terminu).
Wymiary struktur biologicznych muszą więc wynikać z wymiarów charakteryzujących
zewnętrzne pola elektromagnetyczne (np. pole promieniowania słonecznego); ich
trwałość zależy od trwałości i konfiguracji pola (zwiększonej w wyniku
oddziaływania z samorzutnie wytworzoną materią). Materię biologiczną można więc
scharakteryzować jako pewnego rodzaju odcisk informacji z otoczenia, jako
układ, który wchłania impulsy elektromagnetyczne, magazynuje je i wykorzystuje
do tworzenia trwałych struktur. Istnieje wiele danych potwierdzających
zasadniczą poprawność powyższych rozważań. Rozpocznijmy od wymiarów komórki,
powierzchnia komórki wynosi ok. 10-6 cm2 .Nawet przy najbardziej
niekorzystnym, założeniu, że światło słoneczne stanowi bezładne promieniowanie
ogrzanego do temp. 6000 K promiennika ciepła (ciała doskonale czarnego),
światło to musi być spójne, gdy pada na dostatecznie małe powierzchnie Ziemi
jak wynika z twierdzenia Citterta-Zernike. Również Max Born i Emil Wolf podają
w podręczniku z zasad optyki, że powierzchnia spójności światła słonecznego na
Ziemi wynosi ok. 10-6 cm2 jest więc zbliżona do
powierzchni zwykłej komórki. Ponadto szum cieplny, który nigdy nie jest
całkowicie bezładny, ma też niewielki udział w zewnętrznych sygnałach w
temperaturach fizjologicznych i zakresie długości fali 10-3 cm
odpowiadającym normalnej średnicy komórki, która dzięki dostarczonej przez
światło słoneczne informacji może wydobyć się z ziemskiego szumu cieplnego.
Najkorzystniejsza powierzchnia wynosi ok. 10-6 cm2 .
Mniejsze odległości niż zdolność rozdzielcza dla danego organu nie ma żadnego
znaczenia biologicznego nie są bowiem rejestrowane przez logikę kwantową
komórki. Koncepcja biofotonów umożliwia oszacowanie tej granicy obserwacji z
warunku, że samorzutne natężenie emisji przestrzeni fazowej we wnętrzu komórki
nie może przekroczyć indukowanego natężenia emisji dzięki któremu jest
przekazywana informacja. Zdolnością rozdzielczą jest droga, którą może przebiec
światło słoneczne, zanim powstanie samorzutnie konkurencyjny foton o tej samej
długości fali. Dla światła słonecznego otrzymuje się zdolność rozdzielczą rzędu
0,4 nm, odpowiadającą w przybliżeniu odległości między dwoma parami zasad.
Można zatem twierdzić, że sieć DNA jest efektem czysto kwantowym przestrzeni
fazowej. Struktura DNA i struktura komórki mogą być, w związku z optymalizacją
logiki kwantowej, konsekwencją spójnego oddziaływania światła słonecznego na
Ziemię. Oprócz odległości par zasad DNA, grubości błony, wielkości komórki
interesująca jest także helikalna struktura DNA. Struktura helikalna umożliwia
oczywiście wykorzystanie zarówno elektrycznych jak i magnetycznych składowych
zewnętrznego pola fotonowego po prostu dlatego, że helikalna antena ma
jednocześnie kształt pręta (jako dipol elektryczny) i torusa (jako dipol
magnetyczny). Takie anteny powinny wykazywać zdolność autoregulacji: w
zewnętrznym polu mogą się samorzutnie nastawiać na optymalny odbiór. Umożliwia
to ujemne sprzężenie zwrotne, nieodzowne do tworzenia struktur tego typu. Po
każdym skręcie, który w przypadku DNA następuje na długości 3,4 nm, drgający
elektron tej anteny traci, w wyniku obrotu wokół osi heliksu, swoją
jednoznaczność w koordynacji przestrzennej. Chociaż odległości między zasadami
, jako czysty efekt kwantowy, nie wymagają sprzężenia promieniowania z materią
(przez ładunek elementarny jako czynnik sprzęgający), to jednak makrostruktura
DNA jest kształtowana przez oddziaływanie między fotonami a materią. Matematyk
P. Raychaudhuri z uniwersytetu w Kalkucie i znany fizyk teoretyczny D. Bohm
sugerują, że foton i DNA mają jednakową konfigurację podwójnego heliksu.
Amerykański fizyk kwantowy traktuje materię całkowicie ogólnie – jako „skondensowane”,
”zmrożone” światło. Na podstawie powyższych rozważań, można postawić hipotezę,
że struktura elektromagnetyczna wszelkich żywych organizmów może być zbudowana
jako obiekt elektromagnetyczny mający budowę, którą można by opisać w
przestrzeni wielokrotnie toroidalnej. Rząd tej przestrzeni będzie zależał od
stopnia skomplikowania organizmu żywego i poziomu jego rozwoju. Należy jednak
zauważyć, że cały świat cywilizowany jest obecnie zasugerowany stałym
udoskonalaniem doświadczeń i odkryć w dziedzinie fizyki, chemii, biologii,
medycyny itp. To też wszystkie nadzieje zwykliśmy pokładać w nauce , wierząc,
że za pomocą techniki odsłoni nam ona tajemnicę życia i wyzwoli ludzkość od
mnożących się przed nią trudności, zawodów i cierpień. Niestety, niebywałe przesilenie,
które objęło obecnie wszystkie dziedziny życia, świadczy wymownie, że na tej
drodze nie znajdziemy jednak rozwiązania dręczących nas zagadnień. Dzisiejsza
nauka bowiem nie daje nam rzeczy najważniejszej: nie wskazuje sposobów dla
doświadczeń związanych z naturą człowieka, które pozwoliłyby człowiekowi badać
i stwarzać siebie samego jako obiekt nieśmiertelności. Tutaj jest pole do
twórczego działania dla religii i filozofii; dotąd jednak nie spełniały one
swego zadania. W religiach, jak i w teoriach filozoficznych nie ma naukowych
uzasadnień czynności duszy i umysłu, ani też właściwego rozgraniczenia tych
czynności. Tymczasem w ich wzajemnym stosunku odbijają się jak w zwierciadle,
najważniejsze prawa rządzące kosmosem. Są to, zanane nam już prawa przepływów
takie jak prawa Ohma, Fouriera (doytczące ciepła), prawa Ficka (dotyczące
dyfuzji), prawo Poiseuille’a i Darcy dotyczące przepływu cieczy i uwidaczjające
się niemal na każdym kroku powszechne prawo przekory. Opierając się na tych
prawach można wyjaśnić, że choroby trawiące ludzkość, powstały z wadliwych
metod poznania, wpływających ujemnie na przemianę materii i że człowiek będzie
mógł zapobiegać wszelkim chorobom i uodpornić się na nie, gdy stworzy warunki
życia, sprzyjające rozwojowi swej duszy, umysłu i ciała. Będzie mógł żyć w
postaci materialnej dopóki się nie znudzi. Już w starożytności usiłowano oprzeć
medycynę na tajemniczych własnościach przyrody. Trzeba było jednak kilku
tysięcy lat na to, aby ludzie dowiedzieli się, że te tajemnicze własności
przyrody dotyczą przede wszystkim ustroju duszy ludzkiej i jej
najprawdopodobniej elektromagnetycznej natury. Lecznictwo duchowe powinno być
praktykowane w ścisłym konsultatywnym związku z medycyną doświadczalną. Gdy
współpraca obu rodzajów lecznictwa rozwinie się metodycznie i twórczo – zapewni
ludzkości fizyczne i moralne odrodzenie. Dlatego mam nadzieję, że moja praca
nie będzie pierwszym krokiem na drodze wiodącej ku poznaniu przyczyn
pogłębiających się wciąż sprzeczności pojęć i praw w stosunkach ludzkich, ale
może wpłynąć na dociekanie podstaw harmonii życia, pozwalających uzgodnić
najwyższe dobro jednostki z najwyższym dobrem jej narodu oraz całej ludzkości.
Pragnąłbym, aby praktyczną oceną rozprawy niniejszej zajęli się ci wszyscy,
którzy pragną prowadzić młode serca i umysły do prawdziwej wiedzy i istotnego
szczęścia, którego możliwie ścisła definicja została już opublikowana w pracach
[12], [14], [15] w postaci matematyczno-fizycznego wzoru opartego na fizycznej
analogii do technicznego pojęcia dobroci. Istnieje wiele odmian filozofii, lecz
właściwą filozofię określa najlepiej sam wyraz grecki „jlosojia”, znaczący
dokładnie miłość mądrości. Określenie mądrości, jako wymagającej umiłowania,
oznaczało w VII i VI wiekach przed Chrystusem pełnię wiedzy, która w
rzeczywistości miała na celu teoretyczne i zarazem praktyczne rozwiązanie
budowy natury jako wzoru życia. W tym celu usiłowano połączyć fizykę i logikę z
etyką. Niestety, filozofia starożytna nie rozwinęła ostatecznie podstaw fizyki.
Z tego powodu stopniowo zatracała swoją życiową wartość i przed powstaniem
chrześcijaństwa rozpadła się na liczne sprzeczne ze sobą koncepcje
filozoficzne. Mimo wszystko, słusznie utrzymują historycy filozofii, że
największą wartość filozoficzną posiada to co stworzono, zaczynając od
legendarnego Talesa, Anaksymandra, Anaksymenesa i Heraklita zaś kończąc na
Sokratesie, Platonie i Arystotelesie. Nie należy z tego sądzić, że w
starożytności ludzie z natury swej byli mądrzejsi od ludzi obecnych. (Ludzie
rodzą się coraz mądrzejsi, tylko pod wpływem coraz donioślejszych zagadnień
życia gubią się i zatracają zdolności intuicyjne odziedziczone z natury). W
takim stanie znalazła się filozofia właśnie dlatego, że zapomniano, iż mądrość
wypływa z miłości i stworzono mądrość abstrakcyjną, wyłącznie
teoretyczno-umysłową, oderwaną od fizycznych podstaw życia. Zostały tylko
pozory wiedzy, zaś jej ognisko wygasło. Każde nowe pokolenie stawało się
teoretycznie coraz mądrzejsze, lecz zarazem coraz bardziej zatracało naturalne
zdolności i umiejętności życia wypływające z umiłowania mądrości. Rozum
stworzył krytykę życia i analityczne rozdrobnienie jego wartości i tenże rozum
stworzył jednocześnie krytykę rozumu. Ludzkość weszła zatem w błędne koło. To,
co dziś nazywamy wiedzą naukową, jest w rzeczy samej empiryczną zasłoną
rzeczywistych źródeł wiedzy i nieświadomym podrywaniem bezpośredniego stosunku
człowieka do życia i wszechświata. Umysł wytwarza jedynie wiedzę pozorną za
pomocą przeciwstawiania jednego zjawiska drugiemu i odnajdywania w ten sposób
coraz to nowych różnic między nimi. Taka czynność umysłowa nie świadczy jeszcze
o wiedzy człowieka, dlatego, że polega ona jedynie na bezgranicznym
różniczkowaniu zjawisk. Wiedza zaś istotna polega na wiązaniu zjawisk w
wiecznie rozwijającą się celowo jedność. Ta istotna wiedza powstaje w naszej
elektromagnetycznej duszy, ustrój której jest otwarty przeznaczony do
wyczuwania, przyswajania i odzwierciedlania zjawisk od ich strony wewnętrznej
–duchowej, boskiej tj. od ich przyczynowo-ideowego kształtowania się
niedostępnego zupełnie dla zewnętrznej czynności umysłu. Dlatego istota budowy
natury nie może być wyjaśniona przez dotychczasową naukę, która posiłkuje się
wyłącznie wiedzą umysłową. Opierając się tylko na takiej wiedzy, magazynujemy w
umysłach wiadomości, które straciły nieraz zupełnie sens życiowy i zapadamy w
chroniczny nadmiar wiedzy zaciemniający prawdziwe rozumienie świata i zjawisk w
nim zachodzących. Myśl winna przypływać do umysłu zawsze świeża, zakwitająca w
duszy w postaci boskiego objawienia w miarę potrzeby życiowej. W ten sposób
umysł winien być stale zasilany nieomylną intuicją, wypływającą ze zdolności
wyczuwania wszystkiego, co działo się w przeszłości – bez potrzeby zbytniego
szkodliwego dla rozwoju wiedzy obciążenia umysłu pamięcią o rzeczach i
okolicznościach zewnętrznych i bezużytecznych. Fizyka obecnie uczy, jak mamy
poznawać prawa natury, za pomocą doświadczenia , komputerów i w ogóle różnego
rodzaju sztucznych narzędzi; jest to metoda poznania czysto zewnętrzna i niedoskonała.
Jednocześnie nauki ścisłe, a głównie właśnie fizyka, która jest podstawową
nauką o otaczającym nas świecie, pozwalają najgłębiej poznać świat realny.
Wszystkie najnowocześniejsze osiągnięcia współczesnej techniki opierają się w
istocie na fizyce i jej precyzyjnych pojęciach. One to zmieniają oblicze świata
w coraz szybszym tempie. Warto byłoby się jednak mimo wszystko zastanowić przez
chwilę, czy nie należałoby sięgnąć do tych ścisłych pojęć i na zasadzie
analogii do istniejących praw fizycznych, takich np. jak prawa przepływów,
sformułować pewne ścisłe reguły, pozwalające lepiej ludziom porozumiewać się
między sobą. Często przecież powstają różnego rodzaju nieporozumienia między
ludźmi, które wynikają nie tylko z nieprecyzyjnego języka , ale i z pozornej
urojonej lub też rzeczywistej sprzeczności, jaka tkwi nie tylko w naturze
rzeczy, ale i w samym człowieku. Mimo jednak tych sprzeczności tkwiących w
samej naturze rzeczy, udaje się jednak człowiekowi zbudować wspaniałe
urządzenia techniczne, budzące często podziw i zachwyt, a jednocześnie
nierzadko słuszną obawę i lęk przed alienacją wytworzonego przez siebie
produktu. Filozofia, jak wiemy z historii rozwoju ludzkości, kształtuje jednak
w pewnym ogólnym sensie politykę. Wszystkie systemy polityczne wyrastały na
gruncie odpowiednich filizofii. Na filozofach zatem spoczywa odpowiedzialność
za losy świata. Najpoważniejszymi filozofami są jednak ludzie o ścisłych
umysłach i precyzyjnych sposobach myślenia. Paradoksem jest zatem, iż martwą
naturę – która jest o wiele prostsza od najprostszych organizmów żywych, nie
mówiąc już o człowieku, który jest najbardziej skomplikowanym tworem natury,
ani tym bardziej o społeczeństwie, w którym ten człowiek żyje – badają ludzie
precyzyjnie myślący – fizycy, inżynierowie i matematycy. Natomiast człowieka i
społeczeństwo w którym on żyje – powierza się badaniu ludziom posługującym się
nieprecyzyjnymi pojęciami, oderwanymi od siebie , niespójnymi, a często
sprzecznymi. Nastąpiła alienacja człowieka myślącego precyzyjnie, który
zapatrzony w świat martwej natury, tworzy wspaniałe narzędzia , a jednocześnie
jest w zasadzie zaślepiony na fakt, w jaki sposób te narzędzia są przeciwko
niemu później wykorzystywane. Dopóki inżynierowie, fizycy i matematycy nie będą
się zajmować i rozwijać filozofii z prawdziwego zdarzenia, ze ścisłymi
pojęciami, tworzącymi spójną teorię, dotąd świat nie wyjdzie ze ślepego zaułka.
Dlatego też na umysłach ścisłych ciąży taka sama odpowiedzialność jak na
filozofach, którzy unikają ostrych i precyzyjnych pojęć tak samo przez
wszystkich rozumianych i opisujących prawa przyrody. Filozofowie często nie
chcą lub nie mogą już zmienić swojego stylu myślenia. Biją pianę z pustych słów
i nieostrych pojęć, szkodząc sobie i innym, często nawet nie uświadamiając
sobie tego przykrego i szkodliwego faktu. Umysły ścisłe natomiast, nie zawsze
potrafią docenić potęgi przyrodzonej intuicji wynikającej z naturalnej precyzji
danej nam (dla jednych przez naturę dla innych przez Boga), a tkwiącej w samej
strukturze komórek naszych organizmów, w których na drodze zarówno
doświadczalnej jak i teoretycznej odkryte zostały lasery biologiczne.
Poprawność funkcjonowania organizmu człowieka zależy zasadniczo od systemu jego
myślenia. A myślenie nasze jest zwykle negatywne, niezgodne z prawem natury –
przeto i cały fizjologiczny organizm nasz pozbawiony jest możności prawidłowego
wytwarzania w sobie podstawowych fizycznych własności życia. Głównie wadliwie
rozwijamy w sobie zarówno rozumienie miłości jak i samą miłość oraz tolerancję
w stosunku do myśli innych ludzi, a zjawiska te najbardziej bezpośrednio wiążą
się z rozwojem wiedzy duchowej i umysłowej. Stąd powstaje w człowieku ukryty
rozstrój systemu nerwowego, przejawiający się skłonnością do różnego rodzaju
chorób. Miłość bowiem i tolerancja właściwie pojmowane, decydują o przyjmowaniu
odżywczych części nie tylko, pokarmów, ale nawet i powietrza oraz wydalaniu ich
części zużytych. W związku z powyższym, jasną stanie się łączność między
psychofizycznym rozwojem człowieka, a działaniem przyrody. Wieczna ewolucja
życia zostanie udowodniona w sposób fizyczny. Życie pozagrobowe i
zmartwychwstanie człowieka, chociaż w innej już formie, to przy nie zmienionej
jednakże, treści przestaną być niezgłębioną tajemnicą. Chrystus swoim: życiem,
nauczaniem, miłością i zmartwychwstaniem, dał człowiekowi najlepszy dowód na
to, że tak właśnie jest. Człowiek jednak często swym obłędnym rozumowaniem
niweczy to, co mu było dane. Wierzy bezgranicznie w pomiar i w to co się z nim
pozornie zgadza, chociaż wiadomo, że zasada Heisenberga nie pozwala nam
absolutnie dokładnie i jednocześnie pomierzyć różnych wielkości ściśle ze sobą
powiązanych. Wiadomo również, że każdy pomiar obarczony jest błędem i nie może
być inaczej, ponieważ przyrząd pomiarowy zawsze zakłóca wielkość mierzoną.
Nawet obliczenia komputerowe nie mogą być absolutnie dokładne, ze względu na
kumulowanie się błędów zaokrągleń i minimalne zmiany warunków początkowych,
doprowadzających do diametralnie przeciwnych wyników. Najnowsze teoretyczne odkrycia,
dotyczące chaosu deterministycznego, wyraźnie tego dowodzą. Z zasady zachowania
informacji również wyraźnie wynika, że za każdą informację musimy płacić
odpowiednią entropią [7]. Jeśli zdołamy jedynie zrozumieć ten fakt, że aby
stworzyć właściwą filozofię, filozofowie muszą nabyć fizykalnej precyzji
wyrażania swych myśli, przy pomocy precyzyjnych pojęć, a fizycy i inżynierowie
oraz matematycy filozoficzno-humanistycznego podejścia do zjawisk
psychosocjologicznych i filozoficznych opierając się na przyrodzonej
niezawodnej intuicji wynikającej z naturalnej precyzji danej nam przez Boga, a
tkwiącej w samej strukturze komórek naszych organizmów – w laserach
biologicznych, które zostały już odkryte. Wówczas, to, wspólnymi siłami,
zgodnym krokiem, spójnie jak kwanty w wiązce promieniowania laserowego będą
dążyć z pasją do oświecenia i tylko w ten sposób uratują ludzkość od totalnej
zagłady. W przeciwnym przypadku, tzn. jeśli filozofowie będą uparcie trwać w
swojej niechęci do precyzyjnych pojęć, piastując niewłaściwe upodobania, a
inżynierowie i fizycy zafascynowani będą tylko odkryciami dotyczącymi martwej
natury, to zginiemy wszyscy w totalnym chaosie relatywizmu zmiażdżeni
genialnymi odkryciami fizycznego świata. Wydawałoby się, że człowiek, z jednej
strony genialny, o czym świadczą jego wspaniałe odkrycia, a z drugiej strony –
ułomny ze wszystkimi swoimi wadami, które przeszkadzają mu osiągnąć jedność z
innymi ludźmi, nie potrafi stworzyć doskonałego systemu społecznego, bo jak z
niedoskonałych elementów (ludzi) można stworzyć doskonały system? Istnieje
jednakże taka możliwość, może nie tyle stworzenia całkiem doskonałego systemu,
ale przynajmniej o wiele doskonalszego od tego, który jest obecnie. Można by
wypowiedzieć pewne paradoksalne zdanie, które może się wydawać na pierwszy rzut
oka błędne, chociaż jest ono w istocie głęboko prawdziwe, że doskonałość tego
fizycznego świata, nie wyłączając człowieka, polega na jego niedoskonałości.
System doskonały byłby nierzeczywisty. Dlatego należy dążyć do doskonałości i
jednocześnie uświadamiać sobie, że tej doskonałości nigdy nie osiągniemy, w
formie cielesnej, jedynie postać duchowa może być i jest doskonała. Ale skoro
jednak dane jest nam jeszcze żyć w formie cielesnej, powinniśmy zrobić możliwie
wszystko, aby być w tej formie szczęśliwym. Korzystajmy zatem ze wzoru na
szczęście [19], z którego wynika, że w efekcie ostatecznym opłaca się nam być
dobrym dla innych, bo przez to będziemy również dobrzy dla siebie. Miłując
naszych wrogów (rzeczywistych czy też jak często się zdarza, tylko urojonych),
przetwarzać ich będziemy w przyjaciół. Wrogom należy wybaczać, bo nie wiedzą
oni co czynią (siebie samych nieświadomie unieszczęśliwiają). Wybaczając naszym
wrogom, przekonają się oni, że nie jesteśmy ich wrogami tylko przyjaciółmi.
Przyjaciele naszych przyjaciół są naszymi przyjaciółmi, a wrogowie naszych
wrogów nie są naszymi wrogami. Mamy zatem, jak się wydaje, więcej przyjaciół
niż wrogów i moglibyśmy mieć w ten sposób szanse na zwycięstwo (bez walki)
dobra nad złem. Zwycięstwo to doprowadzić nas może do wiecznej szczęśliwości i
wzajemnej miłości, na zasadzie właśnie powszechnego prawa przekory. To
powszechne prawo przekory, które tkwi u podstaw fizyki i rządzi całą naturą i
ono właśnie każe nam miłować naszych wrogów. Mamy tu do czynienia w zasadzie z
dżudem intelektualno-emocjonalnym, polegającym na tym, że aby zwyciężyć należy
się ugiąć (i mimo wszystko czynić dobro, im bowiem więcej będzie dobra tym
mniej będzie zła, ponieważ tam gdzie jest zło – nie ma dobra). Podobnie jak
wiotkie gałęzie, uginają się pod wpływem ciężaru śniegu, który na nich leży –
śnieg spada z nich, tak jak zły napastnik, który napada na nas, jeśli się
odpowiednio ugniemy może z nas spaść, albo jeśli też usuniemy się z toru jego
napaści, on swym rozpędem, nie napotykając przeszkody sam się rozbije i wówczas
może zrozumie, że nie należy próbować robić krzywdę innym, ponieważ to się mu
nie opłaci. Przyjdą niebawem już wkrótce lepsze czasy, w których człowiek
zostanie ostatecznie oświecony - również na drodze czysto poznawczej -
rozumowej. Potrzebne są nam jednak do tego : wiedza, wiara i praca tj. chęć i
działanie [24] Ludzkość, zorganizowana na podstawowych prawach natury, będzie
mogła nie tylko wyzbyć się wszelkich chorób, lecz wpływać siłą zbiorowej
twórczej woli na ewolucyjny rozwój atmosfery, w sensie przenośnym i dosłownym,
oraz całej planety ziemskiej. Dopomogą nam do tego – jak się przekonamy - duchy
ludzi zmarłych, których wpływ na stosunki ludzi żyjących okaże się faktem
dowiedzionym. Jeśli z tego wszystkiego nie zdajemy sobie dzisiaj jeszcze
sprawy, to jedynie dlatego, że opieramy się wyłącznie na wiedzy umysłowej,
zewnętrznej i że całe nasze zainteresowanie życiem jest niewłaściwe i
przeciwstawne wiecznej życiodajnej ewolucji. Kto wie, czy Sokrates, mówiąc:
„wiem, że nic nie wiem” - nie miał właśnie na myśli, tej niemożliwości poznania
praw wiecznych za pomocą umysłu, ujmującego zjawiska jedynie od zewnątrz. Gdyby
człowiek rozwijał własne życie, czyli siebie samego, z taką dokładnością, z jaką
inżynier planuje, wymierza oblicza i buduje współczesne maszyny i urządzenia
oraz komputeryzuje naszą rzeczywistość, życie ludzkie rozwijałoby się w całej
swojej ewolucyjnej pełni. Organizmy ludzkie stałyby się niejako żywymi mostami,
łączącymi mocą emocji i umysłów teraźniejszość z wiecznością. Niestety człowiek
ucywilizowany wyzbywał się dotychczas źródła poznania – wiedzy duchowej i oddał
się wyłącznie kultowi wiedzy umysłowej: zamiast rozwijać w sobie przede
wszystkim artyzm jako ideę i plan życia, widział i widzi, niestety jeszcze
treść istnienia w rzemiośle i automatycznym wytwarzaniu martwych narzędzi i
bezgranicznej tendencji zabiegania o dobra doczesne, które w efekcie przynoszą
mu, najczęściej same nieszczęścia i zmartwienia. Obawa przed możliwością ich
utraty, dobija w efekcie ostatecznie człowieka, a myśl o nieuniknionej
„śmierci” zatruwa bardzo skutecznie życie człowieka, prowadząc go na skutek
nieuzasadnionego strachu przed śmiercią do różnego rodzaju chorób.. Człowiek
zatracił sens bycia dobrym dla innych, a przez to nie jest również dobrym dla
siebie, z czego nie zdaje sobie nawet sprawy. Stąd też biorą się wszystkie jego
cierpienia. Dopóki człowiek nie zrozumie, że jemu samemu opłaca się być dobrym
dla innych, dotąd będzie mu źle żyć na Ziemi. Prawdę tę zrozumie z pewnością po
swojej „śmierci” doczesnej, gdy będzie już w doskonalszej formie
elektromagnetycznej zawartej w idealnej przestrzeni - wielokrotnie toroidalnej,
w której tkwi boska tajemnica wszechświata, niepojęta przez ograniczony jeszcze
umysł człowieka. Przestrzeń wielokrotnie toroidalna, która leży według mojego,
nie tylko intuicyjnego, przekonania u podstaw budowy wszechświata i od
elementarnych cząstek–kwantów, do galaktyk oparta jest na genialnej boskiej
prostocie, która przy bożej pomocy, zostanie w końcu poznana, na drodze
intuicyjno rozumowej.